Hej, hej, piękny kłamca,
tak, tak, piękny kłamca.
Czy ktokolwiek zaufał twoim łzom?
we mnie nie ma sprzymierzeńca,
bo czasami miłość jest jak broń,
broń gotowa do strzału
Bywam zmęczona, ciągłą obietnicą
życie nie powinno tak wyglądać,
będąc
w czyimś życiu, nie wolno zawodzić
wstać i odejść, nie odwracając głowy,
zostawiając go, bez wyraźnego powodu
Kim był? (dla mnie)
Kim byłaś?
Kulą u nogi, morzem spokoju,
nikt się nie dowie, kryjesz to głęboko
tam, skąd sączy się,
źródło mojego cierpienia
Trudno podjąć decyzję,
choć łatwiej niż podjąć się próby i starać,
próbować, i upadać, wstawać niewzruszonym
Być jak lew i walczyć dla miłości!
Trwać, nie odpuszczać,
czym przy tym wszystkim jest odejść?
Gdy wszystkie utwory,
mówią o zranionych przez miłość
Choć ona sama w sobie nikogo nie krzywdzi
jest tylko niemym świadkiem,
bacznie wszystkiemu się przyglądając
Gdy brakuje już łez,
pozostaje bolesna pustka
której nie sposób zapełnić,
żadne litry i kilogramy tego nie zrobią
Pewnie słońce musi wzejść setkę razy,
wszystkie liście spać z drzew,
by móc z dumą rzec:
Wyleczyłam się z niego!
Nie warto więc zabijać klina, klinem
nikt nie chciałby być "Nagrodą pocieszenia"
Bo miłość jest jak naładowana broń
tylko od nas zależy, co się z nią stanie.
Wolałabym nie grać w rosyjską ruletkę,
choć zdaje sobie sprawę,
że będę chodzić z kulą w piersi,
już zawsze