Dwudziesty czwarty dzień lutego.
Bilet w jedną stronę.
Paczka śmierci w kieszeni.
Pachnące resztki naszej miłości.
Jestem namiastką. Odciśniętym piętnem życiowego gówna.
Zapachem zwietrzałego szczęścia.
Wiecznie niekompletna.
Uzupełnij mnie. Niczym durną, mało skomplikowaną...
Postanawiam umrzeć. Dziś. A może jutro?
Ponoć będzie dobry dzień.
Nie mów nic. Lepiej być martwym.
Mniej problemów.
Bardziej przyziemnych.
Siedem metrów pod ziemią. Lecąc z dwóch tysięcy.
Niepoprawnych romantyków.
Miłość po północy. Tylko dla dorosłych.
Siedemnaście miesięcy. Wzlotów i upadków.
Wspinam się po wrakach własnych niepowodzeń.
Nielojalnie wobec siebie. Zdradzona.
Wieczne uczucie, przepełnione kłamstwem.
Zawsze będę Cię kochać.
Metaliczny zapach. Płynącej strużką.
Czerwonej, błyszczącej - zagłady.
Osiemnaście srogich. Nieprzewidywalnych. Zim.
Miłości mojego życia. Giń.
Tylko Ciebie chcę. Życz mi siebie. W prezencie.
Aniołku upadły.
Nie zrozum mnie źle. Nie jestem tak dobra.
Uczucie mnie zmienia. Gdy we mnie wzbiera.
Tęsknota mnie ściska. Za gardło. Za serce.
Złap mnie za ręce.
Gdy łykam tę gorycz, wspólnych rozczarowań.
Śmiertelnych.
Spójrz na przeszłość. Wróć do niej.
Nie dla mnie, dla siebie. A nas...?
Nie ma.
N a s.
Gdy w głowie kłębi się zbyt wiele, biorę notatnik i spisuję wszystko. Z natłoku myśli w poezję.
poniedziałek, 24 lutego 2014
środa, 19 lutego 2014
61.
Mówiłeś, że niczego się nie boisz. Kiedy stałam na barierce mostu, krzyczałeś jak dziewczynka. Przestałam karmić się kłamstwami. Podsycałeś mnie.
Znałeś każdą moją słabość. Wykorzystywana.
Gdy targałam się na swoje życie, potępiałeś moje zachowanie.
Teraz kiedy sam go nie chcesz, oczekujesz aprobaty. Pokrzywdzony.
Nie lubisz żyć samotnie. Dlaczego więc wszystkich odrzucasz.
Upadasz nisko. Śnij.
Dopóki sen nie zmieni miejsca z rzeczywistością.
Budzę się w środku nocy. Przez Ciebie. Nie chcesz zostawić mojej głowy.
Wtedy...
Zabierałeś każdy mój ból.
Teraz...
Oddajesz z potrójną siłą.
Trochę płaczę.
Żałuję.
Łykam gorycz rozczarowań.
Ponoć niczego się nie boisz. Gińmy więc... w czeluści ciemności.
Zagubmy się, w wielkim mieście. W stu tysiącach obcych twarzy.
Wśród nich, w końcu odnajdę Twoją. Nieznane oblicze.
Czy kiedyś zmienisz to?
To może być dobra śmierć.
Śmierć nie jest dobra, śmierć jest zła.
Nie jest piękna... niczym wiosenne kwiaty, piekno zachodu.
Prawdziwe uczucie.
Obiecanki, cacanki, umieranki.
Ze specjalnym wyróżnieniem opuszczasz moją duszę.
Zawsze na przedzie, krwawiące nadgarstki.
Wszechobecna śmierć.
To co, umierasz?
Subskrybuj:
Posty (Atom)