Gdy w głowie kłębi się zbyt wiele, biorę notatnik i spisuję wszystko. Z natłoku myśli w poezję.
wtorek, 7 maja 2013
13.
Wiesz co jest najgorsze? To, że siedzę o godzinie 2 w nocy, patrząc się w ciemność. Powtarzam wciąż "nie. to nie tak miało być. to nie tak miało się skończyć". Kręcę mimowolnie głową. Z szeroko otwartymi oczami. Wpatrując się w jeden, martwy punkt.
Ciemność.
Mrok.
Pomruk.
Szelest.
Ciemność.
Z oczu płynące jak rzeka łzy. Mimowolnie. Bez mrugnięcia. Wpatrując się w ciemność.
Nie ma już nic. To wszystko jest tak niespójne.
Pogmatwane.
Jakby wyrwane ze środka zdania.
Z kontekstu.
Ciemność.
Tak jak ja w środku.
Porozrzucana.
Niespójna.
Rozbita.
Porozrywana.
W strzępkach.
Zapłakana.
Drżąca.
Zraniona.
I ciemność.
Przecież to nie tak miało się skończyć. To miało trwać. Mieć sens. Wiecznie. Bez przerwy.
Jedynie ciemność.
Pustka..
Nicość.
Ciemność.
Śmierć.
Przepaść.
Mrok.
Koniec.
Początek.
Nigdy niezrozumiana...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czemu miłość zawsze tak bardzo boli?
OdpowiedzUsuń