poniedziałek, 20 maja 2013

17.

Wiesz.. kiedyś wydawało mi się, że żyje. Nieważne w jakim świecie. Żyje. Wykonuję życiowe czynności. Oddycham.
Grr.. wdech - wydech.
Bezwarunkowo.
Nie zastanawiałam się nigdy jakby to było przestać oddychać. Jakby to było gdybym nagle znalazła się głęboko pod wodą, tracąc resztki tlenu w płucach.
Nigdy nie ciekawiło mnie jak to jest kiedy w moich płucach gromadzi się woda, a ja bezwładnie upadam w czeluść ciemności.
Ale nie koniecznie w taki sposób mogłabym zakończyć swój ziemski żywot.
Zawsze chcę, zawsze nie chcę.
Ironią jest, że nikt nigdy nie pojmie mojego sposobu na życie.
Bo potrzeba światła, by docenić mrok.
Jak to jest bezwładnie wisieć na grubym, ciężkim sznurze? Przed zeskoczeniem i zaciśnięciem się liny cierpisz? Jest to szybka śmierć?
Wiele pytań, wiele odpowiedzi, wiele teorii, wiele niedomówień. Wiele. Tak wiele, jak i wiele jest form odebrania sobie życia.
Nigdy nie zastanawiałam się jak umrzeć, ale zginąć za kogoś.. to by była na pewno dobra śmierć.
Bo trzeba światła by docenić mrok....



1 komentarz:

  1. "zginac za kogos kogo sie kocha, to byla by dobra smierc" - Bella :)

    OdpowiedzUsuń