wtorek, 9 kwietnia 2013

8.

Jest pewna osoba. Ma grupkę znajomych i przyjaciół. Jest lubiana, nietrudno jest jej poznać kogoś nowego. Wszyscy przepadają za jej towarzystwem, czy rozmową z nią. Nic im w niej nie wadzi, nie jest skreślana z jakichkolwiek powodów. Jednak coś jest nie w porządku. Wyżej opisywana sytuacja ma swój haczyk. Jak taka osoba, która ma przyjaciół, znajomych, kolegów i koleżanki, może mieć jakiś uszczerbek na reputacji.
Zastanów się. Czy ty, kiedykolwiek spotkałeś dziewczynę, lub chłopaka, który nienawidził samego siebie?! Nie chodzi tutaj o nie podobanie się z wyglądu, złe włosy, złe nogi, gruby brzuch, brzydka twarz... Chodzi tutaj o szczególną nienawiść. Do samej siebie, lub samego siebie. Wstręt do własnego ciała, do swojego spojrzenia, do swoich myśli i toku rozumowania, a nawet głosu. Każde jedno zerknięcie w kierunku lustra, kończące się godzinami siedzenia przed nim, wyklinając własne ciało. Wyszukiwanie każdego niedoskonałego centymetra. Płacz i jeszcze raz płacz, gdy widzi się nago. Każdy jeden komplement przynoszący chwilową radość, po której nadchodziła fala rozpaczy i goryczy, bo nie dało się uwierzyć chociażby w jedno wypowiedziane w jej, lub jego stronę, słowo. Nienawiść sięgająca tak głęboko, jak żyletka, tonąca w cienkiej skórze, po której sunęła, pozostawiając krwawą ścieżkę. Każda taka jedna, była powodowana wstrętem do własnej osoby. Depresja. Chęć skrócenia się o głowę. Podcięcie żył. Bicie się po ciele, by ukarać się w jakikolwiek sposób za to, jak się wygląda. Płacz nocami, kiedy czuło się nikim. Myśli na temat samobójstwa. Coraz częściej pojawiająca się we śnie wizja znienawidzonego ciała, powieszonego na grubym sznurze na strychu u przyjaciółki.
Jak ktoś tak lubiany, komplementowany może nienawidzić samego siebie. Pewnie nikt nigdy nie zrozumiałby jak to możliwe, myślałby, że to nierealne. Z takim ciałem, nie.. To niemożliwe. A jednak.
Nienawidziła się tak bardzo, że raniła swoje ciało, chowała pod ubraniami, płakała w nocy, modląc się o śmierć. Ze swoim największym koszmarem musiała mierzyć się każdego dnia. Wstawać z wizją tego, że znów musi spojrzeć na samą siebie i przeżyć z nią tak długi czas.
Jedyną ucieczką od tego byłaby śmierć, bo z nienawiści do samego siebie nie da się wyleczyć.

6 komentarzy:

  1. da się wyleczyć:) trzeba powalczyć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca... Jeżeli to trwa... i trwa... i trwa... to jest to częścią nas.

      Usuń
  2. Znam taką osobę i wiem, że potrzebne jej jest wsparcie. Znam nawet kilka takich osób... Najbliższych mi, niestety. Mówię "niestety", bo bolesnym jest patrzeć na widok nagich żył u przyjaciela, którego właściwie kocha się jak rodzeństwo (tym bardziej, jak się jest tak wrażliwą osobą jak ja, co przeważnie jest moją okropną słabością). Myślę, że da się z tego przynajmniej w dużej części wyleczyć. Potrzeba jedynie ciepła i wsparcia ze strony choćby jednej osoby. Osoby, która zrobi wszystko, by pomóc. Problemem takich osób we współczesnym okrutnym świecie jest fakt, że o takiego przyjaciela niezmiernie trudno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczególnie, że osoba jest pozostawiona sama sobie. Tak jak ja. Ale da się do tego przyzwyczaić.

      Usuń
    2. Współczuję i chciałabym powiedzieć "wiem jak to jest" ale mijałabym się z prawdą. Mam zawsze jedną kochaną osobę przy sobie i kiedy jest na prawdę źle, mogę na nią liczyć. Kiedy taka osoba jest pozostawiona sama sobie... nie wiem, czy wtedy da się z tego wyleczyć. Bo każda minuta w samotnej walce ze sobą pogłębia problem. Po krótkim czasie może być już za późno na odwrócenie skutków...

      Usuń
    3. Przyzwyczaiłam się, naprawdę. Bywało raz gorzej, raz lepiej, co ja pieprze.. zawsze jest gorzej, ale mimo wszystko jeszcze żyje.
      Staram się jak mogę. A pisząc na pewno rozładowuje emocje, a to jest tak naprawdę najważniejsze.

      Usuń